Peter J. Birch
Gig Seeker Pro

Peter J. Birch

Wolow, Lower Silesian Voivodeship, Poland | Established. Jan 01, 2009 | INDIE

Wolow, Lower Silesian Voivodeship, Poland | INDIE
Established on Jan, 2009
Band Folk Blues Rock

Calendar

This band has not uploaded any videos
This band has not uploaded any videos

Music

Press


""Nowości muzyczne: Robert Plant, Peter J. Birch oraz Paula i Karol""

Najciężej pracujący człowiek w polskim show-biznesie znalazł chwilę, żeby pomiędzy trasami koncertowymi wejść do studia i nagrać kolejny album. Ten poprzedni, "When The Sun's Risin' Over The Town", kazał widzieć w Peterze (dla bardziej wtajemniczonych - Piotrze Brzezińskim) naszą odpowiedź na poczynania Bon Iver, Fleet Foxes czy Bonnie "Prince'a" Billy'ego. Nie chodziło tylko o potężną brodę, którą wizualnie upodobnił się do amerykańskich folkowców, ale przede wszystkim o imponujące wyczucie uprawianej przez nich stylistyki. Zupełnie jakby pochodził nie z Dolnego Śląska, lecz znad rzeki Hudson.

Na "Yearn" robi krok dalej. Klasyczny folk, alternatywne country, americana, wszystkie te rdzenne brzmienia są tu tworzywem dla indiefolkowych piosenek, ale równie łatwo stają się punktem wyjścia do mniej oczywistej estetyki. Otwierający płytę "Don't Know What To Do About Myself" trzyma jeszcze klasyczną formułę - tę piosenkę mógłby pewnie nagrać Neil Young na którymś z akustycznych albumów. Ale potem Birch udowadnia, że tradycyjna akustyka i folkowe wokale znakomicie przeplatają się z delikatnymi ambientowymi bitami ("I Melted In Your Heart"), mroczną elektroniką ("Fate"), jazgotliwym postgrunge'owym graniem ("Inexcusable Blues") czy nawet shoegaze'em ("Away From Love", chyba jeden z najfajniejszych utworów w tym udanym zestawie). Peter nie boi się indiefolkowej delikatności, ale często zaskakuje zupełnie inną, pełną niskich tonów, mroczną, nieco zachrypniętą barwą swojego głosu. Jest w tym drobne ryzyko, że z roli polskiego Bona Ivera przejdzie na pozycję polskiego Marka Lanegana. Ale komu to przeszkadza, skoro to tak fajna płyta. (san) - Gazeta Wyborcza


""Więcej niż muzyczny Pasikowski""

Birch, a właściwie Brzeziński, młody songwriter z dolnośląskiego Wołowa, z powodzeniem angażował się już w kilka projektów, ale zachwyt krytyki rozmiłowanej w tak modnym ostatnimi laty neofolku wzbudził ledwie przed rokiem longplayem "When the Sun's Risin' Over the Town". Na "Yearn", znów przy mocnym wsparciu producenta i aranżera Przemysława Wejmanna, dalej dziarsko kroczy wydeptaną ścieżką, konsekwentnie zatrzymuje się przy murach otagowanych grafami "Bob Dylan was here" czy "Tim Buckley story", ale zdarza mu się również skręcać w nieodwiedzane wcześniej zaułki.

Pierwsze trzy ballady, nienagannie zaśpiewane i wybrzdękane, wprawiają w błogostan, ale też bezceremonialnie każą się spodziewać powtórki niemal 1:1 z poprzedniego krążka. I wtem wjeżdża na transowym bicie ponury "Fate", utwór niczym z repertuaru Nicka Cave'a, rozprasza leniwy nastrój i rozbudza apetyt. Po czym entuzjazm studzi nieco pierwszy, choć szczęśliwie ostatni zgrzyt, tak metaforycznie, jak i najzupełniej dosłownie, kiedy wkracza ostentacyjnie dysharmoniczny, zbudowany z gitarowych przesterów "Inexcusable Blues", przerywnik (jak w zegarku, bowiem to kompozycja piąta z dziesięciu) niewątpliwie oryginalny, ale też niekoniecznie potrzebny, niepasujący klimatem ani do piosenek wcześniejszych, ani do tych, które następują później. A następują już same cymesy, na czele z przebogatym aranżacyjnie, siedmiominutowym "Away from Love" oraz akustycznym dla odmiany, wybitnie melancholijnym "Darkness Bound".

Na "Yearn" dominująca uprzednio gitara bez kabla ściga się o palmę pierwszeństwa z elektryczną siostrą, a mocno już zaprzyjaźnione z artystą pianino sąsiaduje w jednym utworze z dźwiękami elektronicznymi. Birch eksperymentuje z muzyką tudzież formą ekspresji artystycznej, przechodzi od falsetu do niskich tonów, ale wszystko to odbywa się bez szaleństw i specjalnych udziwnień, bez zawziętego abordażu celem odkrycia, nomen omen, Ameryki. I bardzo dobrze, bo autor "Yearn" wciąż najlepszy jest jako pieśniopisarz, teraz jeszcze wytrawniejszy, z nadzwyczajnym talentem do tworzenia urokliwie prostych piosenek o miłości i innych nieszczęściach.

Nie zgodzę się z zarzutem, podnoszonym już przy debiucie, że niby wszystko cacy, ale po co nam właściwie polski muzyk brzmiący toczka w toczkę jak jego zaoceaniczni koledzy. A nie zgodzę się dlatego, że Birch nie jest li tylko substytutem, nie jest muzycznym Pasikowskim z okresu między "Psami" a "Reichem", lecz jest w swej amerykańskości wiarygodny, uczciwy, naturalny, a do tego przecież, jako się rzekło, formalnie bezbłędny. Wiadomo, że jest w tym pewien element kreacji, jak we wszystkim, nie ma za to wydumanej pozy; czuć, że Birch na tym etapie muzycznej drogi wyraża siebie najlepiej właśnie w taki, a nie inny sposób. Nadwrażliwcy wyleją przy tej płycie całe Missouri łez, wszyscy zaś powinni docenić, że oto mamy muzyka alt-country na światowym poziomie. Czy przy eksporcie gdzieś by się nie zawieruszył w tłumie, można by się spierać, aczkolwiek akcja "Słuchajcie Petera J. Bircha na złość Obamie" byłaby całkiem zasadna. - T-Mobile Music


Discography

"In My Island" EP (Borowka Music 2010), "When The Sun's Risin' Over The Town" (Borowka Music 2013), "Yearn" (Antena Krzyku/Borowka Music 2014), "The Shore Up In The Sky" (Borowka Music 2015)*
will be released in autumn



Photos

Bio

Real name of this 24-years-old singer-songwriter is Piotr Jan Brzeziński. He comes from Wołów - a small town in Lower Silesia in Poland, where he lives and composes. His music revolves around american folk and alt-country. Peter was observed very quickly as a great young musician cause of his music and distinctive voice. The voice of Peter J. Birch is on our national scene very clearly. Few of our native Polish artists, with a similar feeling and conviction, can sing their emotions in a foreign language like Peter. Birch has a lot of opportunities to occur outside Polish borders. He recorded one EP and two albums which took some great reviews in Poland and in a few other countries.

Band Members